wczoraj obejrzelismy 'italian job' z dobra obsada i mos defem gluchym na jedno ucho. bylo fajne, choc nie jakies specjalnie rewelacyjne. poza tym chyba mi zaatakowalo krtan, bo jak sie dzis obudzilam, to nie umialam slowa powiedziec, co dopiero cokolwiek zaspiewac, ale jakims cudem poszlo. mam zamiar spedzic dzis mila niedziele
siegnelam po pearl jam. milion lat tego nie sluchalam. siekam plyte z koncertu, na ktorym bylam trzy i pol roku temu, uuu
mam zamiar nagrac sobie plyte ze starymi kawalkami, jakies lata 80', ale na razie mam za malo dobrych pomyslow, zeby starczylo. niech mi ktos podsunie
"ej, strzez sie tajniakow! ziomek mi opowiadal jak mu przyszli kolesie na chate podajac sie za ankieterow i spytali czy posiada komputer. Jesli odpowiesz ze tak, wyjma odznaki i kaza Ci pokazac pelna dokumentacje na oprogramowanie itd. Bedziesz placic za nielegalne empetrojki, filmiki itp. Moga Ci nawet zarekwirowac kompa! Jak odpowiesz ze nie masz komputera to nie moga Ci wejsc na chate bez nakazu sadowego. Bez kitu, to nie jest zart. Przeslij to najlepiej wszystkim osobom zeby pozniej nie bylo krzywych akcji!"
za jedna mptrojke podobno biora siodemke, wiec nara. no i na bank masz jeszcze jakas sprawe
wedlug planu swiatecznego powinnam jeszcze dzis przeczytac 16 stron 'tristrama shandiego' - porywajacej powiesci bez fabuly, w oryginale ma sie rozumiec. jestem na osiemdziesiatej a glowny bohater jeszcze sie nie urodzil. dobranoc