Komentarze: 1
no i nikt nic nie wygral. ani ja 9000000 w *totka*, ani tomker 226 w stsie. takie szczescie, co robic
no i nikt nic nie wygral. ani ja 9000000 w *totka*, ani tomker 226 w stsie. takie szczescie, co robic
podobalo mi sie na koncercie, chociaz mialam momentami wrazenie, ze graja za szybko i ze chor jest za cicho w stosunku do orkiestry. poza tym mezzosopranistce (ktora byla gwiazda pelna geba, podobna do violetty villas) przesadnie wibrowal glos, a sopranistka moglaby pracowac na poczcie, tak niepozornie wygladala. niemniej jednak podczas 'confutatis' mialam gesia skorke, a na 'lacrimosie' lzy w oczach, czyli jednak mimo wszystko bylo niezle. udany wieczor podsumowalismy w pizza hut (alus! wracaj z tego swojego reichu, bo maja nowa, wloska stylowke, spaghetti i mnostwo innych dan, ktore zamawiasz z pieknego, nowego menu z apetycznymi zdjeciami)
nareszcie udalo mi sie poprawic prace z pnja. 29 linijek jak w morde strzelil. tak musi koniecznie byc, bo przeciez liczba linijek jest daleko bardziej istotna niz tresc
jakos jestem dzisiaj poddenerwowana, ze zmeczenia albo tak po prostu, nie wiem. ogolnie na wysokich obrotach i dosc nieprzyjemnie. raczej nie bardzo mi sie to podoba. niska temperatura, duzo obowiazkow i niepotrzebnych nerwow, malo slonca, odpoczynku i spokoju
za to nie moge sie doczekac jutrzejszej filharmonii. licze na to, ze te requiem mozarta zajma jakies 95% koncertu
wrocilam do kawalkow jill scott i po glowie chodzi mi ten fragment 'honey molasses': it was magic the way it happened, pure electricity. i was so inspired and afraid at the same time, i didn't know or whether to sing or to rhyme